"Dzwon okrętowy wybił razy cztery…”
Dzwon żeglarski. W jakim celu statki, czy żaglowce wyposażano w to „urządzenie”? Przecież, nie było przydatne do określania pozycji, nie czyniło żeglugi szybszą, czy bezpieczniejszą. Nie poprawiało komfortu pływania, wręcz przeciwnie wydaje się, że na rozkołysanym morzu, dzwon musiał tłuc się niemiłosiernie co z pewnością było irytujące. Mimo to dzwon regularnie pojawiał się na wyposażeniu wielkich, jak i tych mniejszych jednostek pływających. Mało tego, dziś także czasami można go zobaczyć i usłyszeć na niektórych jachtach. Po co?
Życie na żaglowcu mimo, że oderwane od lądu musiało toczyć się według jeszcze bardziej rygorystycznie przestrzeganych reguł. Wymagało tego bezpieczeństwo żeglugi. Rytm życia załogi nie był wyznaczany przez wschody i zachody słońca. Statek płynąc wymagał stałej czujności. Zapewnić ją miały osoby, bez względu na porę dnia czy nocy, pełniące dyżur – wachtę. Tak więc życie toczyło się mniej więcej zgodnie z upływem wacht. Pomiar czasu, niezależnie czy był dokonywany przesypującym się piaskiem klepsydry, czy mechanizmem zegara, musiał być oznajmiany załodze. Tu pojawia się doskonałe zastosowanie dla dzwonu. Urządzenie proste, skuteczne i zapewniające spełnienie powyższego kryterium. Tak więc uderzenie dzwonu informowało o upływie czasu, oznajmiało jednocześnie, że wachta nie śpi (ktoś musiał w ten dzwon uderzać). Dodatkowo zapewniało jeszcze jedną możliwość: w razie alarmu mogło być wykorzystane do szybkiego postawienia na nogi całej załogi.
Należało tylko ustalić jakiś prosty system sygnalizacji i nawet najmniej rozgarnięty żeglarz mógł rozeznać się w sytuacji.
Takim prostym, a zarazem skutecznym sposobem organizowania wacht, było wybijanie tzw. szklanek. Szklanka było to rytmiczne, szybkie, podwójne uderzenie w dzwon. Sygnalizowała ona podwójne przesypanie się piasku w klepsydrze 30-minnutowej, czyli była wyznacznikiem uciekającej godziny. Ale sama informacja o tym nie mogła być wystarczająca by zorientować się w rozkładzie wacht. Szklanki dopasowano więc do czterogodzinnego systemu dyżurów. Pierwsza godzina upływającej wachty sygnalizowana była wybiciem jednaj szklanki, po drugiej godzinie rozlegały się dwa podwójne uderzenia, a więc dwie szklanki… Cztery szklanki były sygnałem informującym o zmianie wachty. Dodatkowo, by załoga miała możliwość zorientowania się o czasie pomiędzy pełnymi godzinami, wybijano także „pół szklanki”. Było to pojedyncze uderzenie dzwona, dodawane do każdej pełnej szklanki, 30 minut po jej wybiciu.
Żeby zbytnio nie komplikować przedstawienia tego, prostego przecież systemu, wyjaśnijmy:
o północy następowała zmiana wachty, o godzinie 00:30 rozlegał się dźwięk pojedynczego uderzenia w dzwon (pół szklanki), godzinę pierwszą w nocy sygnalizowano pełną szklanką (podwójne uderzenie dzwona), o wpół do drugiej dzwon rozbrzmiewał trzykrotnie (półtorej szklanki), godzina druga w nocy wybrzmiewała dwoma szklankami itd. O czwartej nad ranem wybrzmiewały cztery pełne szklanki (cztery podwójne uderzenia), był to sygnał, że wachta psia zakończyła swój dyżur, a rozpoczęła się wachta świtowa.
Jak widać dzwon stanowił ważny element wyposażenia jednostki pływającej. Należało tylko pilnować, by rozbrzmiewał tylko wówczas, gdy było to uzasadnione. Dlatego wszelkie nieuprawnione użycie dzwona było srodze karane. Nawet dziś, mimo że dzwon jest zdecydowanie rzadziej zabierany na morze, a jeszcze rzadziej wykorzystywany do odmierzania wacht osoba, która zabije w dzwon bez potrzeby odczuwa tego konsekwencje. Nie można pozwolić bowiem, by dźwięk ten rozległ się na marne, traktuje się go więc jako sygnał, że dzwoniący postawił „flaszkę”, którą należy mu pomóc opróżnić…
Autor: Michał "Kusza" Kuszewski
Należało tylko ustalić jakiś prosty system sygnalizacji i nawet najmniej rozgarnięty żeglarz mógł rozeznać się w sytuacji.
Takim prostym, a zarazem skutecznym sposobem organizowania wacht, było wybijanie tzw. szklanek. Szklanka było to rytmiczne, szybkie, podwójne uderzenie w dzwon. Sygnalizowała ona podwójne przesypanie się piasku w klepsydrze 30-minnutowej, czyli była wyznacznikiem uciekającej godziny. Ale sama informacja o tym nie mogła być wystarczająca by zorientować się w rozkładzie wacht. Szklanki dopasowano więc do czterogodzinnego systemu dyżurów. Pierwsza godzina upływającej wachty sygnalizowana była wybiciem jednaj szklanki, po drugiej godzinie rozlegały się dwa podwójne uderzenia, a więc dwie szklanki… Cztery szklanki były sygnałem informującym o zmianie wachty. Dodatkowo, by załoga miała możliwość zorientowania się o czasie pomiędzy pełnymi godzinami, wybijano także „pół szklanki”. Było to pojedyncze uderzenie dzwona, dodawane do każdej pełnej szklanki, 30 minut po jej wybiciu.
Żeby zbytnio nie komplikować przedstawienia tego, prostego przecież systemu, wyjaśnijmy:
o północy następowała zmiana wachty, o godzinie 00:30 rozlegał się dźwięk pojedynczego uderzenia w dzwon (pół szklanki), godzinę pierwszą w nocy sygnalizowano pełną szklanką (podwójne uderzenie dzwona), o wpół do drugiej dzwon rozbrzmiewał trzykrotnie (półtorej szklanki), godzina druga w nocy wybrzmiewała dwoma szklankami itd. O czwartej nad ranem wybrzmiewały cztery pełne szklanki (cztery podwójne uderzenia), był to sygnał, że wachta psia zakończyła swój dyżur, a rozpoczęła się wachta świtowa.
Jak widać dzwon stanowił ważny element wyposażenia jednostki pływającej. Należało tylko pilnować, by rozbrzmiewał tylko wówczas, gdy było to uzasadnione. Dlatego wszelkie nieuprawnione użycie dzwona było srodze karane. Nawet dziś, mimo że dzwon jest zdecydowanie rzadziej zabierany na morze, a jeszcze rzadziej wykorzystywany do odmierzania wacht osoba, która zabije w dzwon bez potrzeby odczuwa tego konsekwencje. Nie można pozwolić bowiem, by dźwięk ten rozległ się na marne, traktuje się go więc jako sygnał, że dzwoniący postawił „flaszkę”, którą należy mu pomóc opróżnić…
Autor: Michał "Kusza" Kuszewski
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Aktualności